3. Randka na łyżwach zawsze była klasyczna, ale ciekawa, bo można trzymać się za ręce i przytulać partnera. 4. Zorganizuj kolację na dachu niedrogo i zawsze super i ekscytującą na randkę. 5. Umów się na aktywną randkę z dziewczyną wypożyczając rowery lub hulajnogi. 6. Randkowanie z brodą ma pewne zalety, a jeśli interesuje Cię randka z facetem z brodą, zachęcamy do przejrzenia ich. Mężczyźni z brodami są bardziej seksowni i gorętsi. Mężczyzna z brodą wygląda atrakcyjniej w porównaniu z ich ogolonymi odpowiednikami. Wiele dziewcząt twierdzi, że mężczyźni bez brody wyglądają trochę Druga randka to kluczowe spotkanie. Po niej prawdopodobnie rozstrzygniecie, czy warto spotykać się dalej. Jeśli po pierwszej randce postanowiliście kontynuować znajomość i nie zatrzymywać jej w tzw. „strefie przyjaźni”, pora na drugie spotkanie. Vay Tiền Nhanh. 199 030 387 131 Internauci dzielą się powodami, dla których zdecydowali się nie kontynuować nowej znajomości już po pierwszej randce. Warto spojrzeć, może uda się wyciągnąć z tego jakąś lekcję dla siebie...#1. Podczas pierwszej randki zatrzymaliśmy się na zakupy w Walmarcie. Gdy wychodziliśmy, został zatrzymany za próbę kradzieży. Powiedzmy po prostu, że drugiej randki nie było. #2. Pewnego razu użyłam wydumanej wymówki, żeby nie iść z kimś na drugą randkę. Prawdziwym powodem było to, że uznał moją miłość do Harry'ego Pottera za dziecinną. #3. Raz z nim poszłam na randkę. Cztery razy odsyłał swój talerz z powrotem do kuchni! Wtedy właśnie zdecydowałam, że nie będzie drugiej randki. Nie będę gotowała dla takiego faceta. #4. Byłem dzisiaj na randce z dziewczyną, która nawrzeszczała na kelnerkę z powodu "złej obsługi" (była bardzo zajęta). Nieważne, że była ostrą laską, drugiej randki nie będzie. #5. Pewnego razu byłam na randce z facetem, który nie robił nic innego poza pouczaniem mnie, jakie to wysokie oczekiwania mają kobiety. Drugiej randki nie było. #6. Maniery: byłam na pierwszej randce z mężczyzną, który nie otworzył mi drzwi, gdy wchodziliśmy do restauracji, ani nie zdjął nakrycia głowy podczas jedzenia posiłku. Druga randka - nie dla niego... #7. Byłem kiedyś na randce z dziewczyną, która powiedziała: "W ogóle nie rozumiem, dlaczego Johnny Cash jest sławny." Drugiej randki już nie było. #8. Pewien facet, z którym byłam na pierwszej randce, przyniósł ze sobą pistolet "na wypadek, gdyby coś miało pójść nie tak".Drugiej randki nie będzie. #9. Byłam na randce z facetem, który pochwalił się, że jego dwie poprzednie dziewczyny zaszły z nim w ciążę. Nie muszę chyba dodawać, że nie będzie drugiej randki!!! #10. Byłam na randce z facetem, który przyprowadził swoich rodziców jako przyzwoitki. Nie było drugiej randki. Mam 23 lata. #11. Właśnie wróciłem z pierwszej randki. Dziewczyna cały czas powtarzała: "mój były mąż to, mój były mąż tamto". Drugiej randki to z tego nie będzie. #12. Randka trwała zaledwie pół godziny, a on już nazwał mnie swoją dziewczyną i powiedział, że mnie kocha. Nie było drugiej randki. #13. Na pierwszej randce zaprosiłem dziewczynę ba bilard. Skopała dupę mi tyle. Nie było drugiej randki. Nie byłem w stanie. #14. Byłam na randce z facetem, który dłubał w nosie i próbował mnie zważyć. Nie poszłam z nim na drugą randkę. #15. Przez całą randkę nawijała o swoich kotach. Jestem pewien, że nie będzie drugiej randki. Może była zdenerwowana. Oglądany: 199030x | Komentarzy: 131 | Okejek: 387 osób Zobacz też Najpotworniejsze ostatnio Naj… oglądane Ulubione Komentowane Najnowsze artykuły Jak to drzewiej bywało NetflixNetflixТЕЛЕСЕРІАЛИ Й ФІЛЬМИ БЕЗ ОБМЕЖЕНЬУВІЙТИДодому на РіздвоУтомившись від набридливих коментарів про її стосунки, вічно самотня Йоганна розпочинає 24-денне полювання на хлопця, якого вона має привезти додому на ролях:Іда Еліз Брош,Ґабріель Сюзанна Солхейм Лейтауґ,Одджейр ТунАвтори:Пер-Олав СоренсенУ романтичній комедії від Пер-Олава Сьоренсена («Живий пісок») знімаються Іда Еліз Брох і Фелікс на РіздвоДокладні відомостіПро серіал:Вульгарне,Ексцентричне,ФривольнеАкторський складІда Еліз БрошҐабріель Сюзанна Солхейм ЛейтауґОдджейр ТунДенніс СторхойАннет ГоффЕдвард ШультгайсФелікс СандманҐіта НербюХеґе ШеєнБьорн СкагестадМадс Сьйоґард ПеттерсенСхожеНезабаром Wiecie, jak to jest na początku. Obiad z dwóch dań, śniadanie do łóżka. Mieszkanko wymuskane, wysprzątane, byleby tylko nie wystraszyć faceta, który się pojawił w waszym życiu. Każda z nas, myślę, przynajmniej raz zrobiła z siebie taką wariatkę. Milutka, cichutka, uśmiechająca się na wszystkie jego propozycje i głupie żarty. Byleby tylko on poczuł się przy tobie wyjątkowo i już został, a ty byś mogła zakończyć poszukiwania samca, któremu ostatecznie dasz się zapłodnić. Jasne, że tego nie pamiętamy. Bo później jak te pieluchy, nocne wycia, targanie wózka przychodzą, to tracimy poczucie czasu i kompletnie zaciera się czas, który był przed. Ale, UWAGA, on pamięta. I wtedy słyszysz: „Zmieniłaś się”, „Kiedyś byłaś inna”, „Gdzie jest ta dziewczyna, w której się zakochałem”. A ty myślisz: „Ku*wa, o czym on gada” walcząc z pralką, która właśnie, gdy postanowiłaś wyprać pościel, odmówiła posłuszeństwa. Ale masz jeszcze instynkt zachowawczy. Więc kompletnie poza swoją świadomością stajesz nad tymi garami z dziećmi uwieszonymi przy nogach. Sprzątasz chatę, latasz do pracy, odbierasz z przedszkola. Wpadasz w taki kołowrotek, że nawet nie wiesz, kiedy padasz na ryj. Przyznaję się, ja tak miałam. I kiedy zaczynam mówić o tym otwarcie, inne kobiety też się do tego przyznają. Rozpuściłyśmy facetów jak dziadowski bicz. Chciałyśmy, by miał jak najlepiej i nie szukał już dalej, a później płacimy za to wysoką cenę. Chcę wam coś opowiedzieć. To było kilka miesięcy temu. Po pracy odebrałam dzieci ze szkoły, porozwoziłam na zajęcia, w międzyczasie zrobiłam zakupy obmyślając obiadokolację na dwa dni do przodu, po dwóch godzinach zabrałam dzieciaki i wróciliśmy do domu. Weszłam i chciało mi się od drzwi ryczeć. Urwała mi się torba. Pękł słoik z buraczkami. A przedpokój, sprzątany przeze mnie wieczorem, po poranku wyglądał, jakby tornado po nim przeszło. W kuchni naczynia ze śniadania jak zostawiliśmy, tak stały, choć prosiłam męża, żeby ogarnął, bo wychodził chwilę po nas. Kot miauczy głodny. Dzieciaki kłócą się o jakieś pierdoły. A ja z wizją posprzątania, ugotowania, pomagania w lekcjach, chciałam uciec. Uwaga – wchodzę do sypialni, a on śpi. Wyobrażacie sobie. Ku*wa śpi. Jak gdyby nigdy nic, bo udało mu się szybciej z pracy wyrwać. Pierwszy raz poczułam taki przypływ furii, że gdybym miała nóż, to bym zabiła. I nagle, jak jakiś rozbłysk świadomości, dotarło do mnie, że tak jest od zawsze. Ja zapie*dalam, a on ogląda mecz, leży na kanapie, owszem rzuca „Kochanie, pomóc ci”, ale nawet jak go o te durne naczynia z rana poproszę, to on i tak ma je w dupie. A później słyszę, że jestem małostkowa, że o bzdury się czepiam, że „czy naprawdę naczynia są w życiu najważniejsze”. No ku*wa nie są, ale ktoś o to, żeby były czyste musi zadbać. Pękłam. Wtedy widząc go śpiącego w tej sypialni, który jak się przebudził ze zdziwieniem spytał: „O już jesteś? Co jest do jedzenia?”. Wiecie, co zrobiłam? Wyszłam. Wyszłam i szłam przed siebie kompletnie bez celu. Z pustką w głowie. Przez chwilę pomyślałam, że już nigdy tam nie wrócę, że to koniec, nie dam się dłużej tak traktować, nie mam siły. Tak, to było najsilniejsze: NIE MAM SIŁY. Moja babcia zawsze mi powtarzała: „Dziecko, pomyśl, co sprawia, że jesteś nieszczęśliwa, a później szukaj rozwiązania”. U mnie „nieszczęśliwa” równało się „mąż, który nie pomaga”. Zrobienie zakupów raz na miesiąc, nakarmienie kota, gdy nieustannie o to proszę i powieszenie prania po ośmiu SMS-ach nie mogę nazwać pomocą. Byłam taka głupia, że nawet na łeb wzięłam sobie płacenie rachunków! Dobra żona. Ku*wa! Dość. Miałam tego wszystkiego serdecznie dość. Byłam samotna, z poczuciem, że wszystko jest na mojej głowie. I chociaż nie raz z mężem o tym rozmawiałam, moje prośby zmieniały sytuację na kilka dni, czasami na tydzień, a później niepostrzeżenie wszystko wracało do normy. Zaszła we mnie jakaś zmiana podczas tego spaceru. Poczułam się nagle silna. „Nikt nie będzie mnie więcej wykorzystywał. Ja też muszę odpocząć”. Żebym mogła odpocząć, on musi w końcu ruszyć dupę. I tak narodziła się we mnie żona-suka. Ja wiem, jak to brzmi, ja wiem, że to drastyczne, że dorośli ludzie powinni usiąść i pogadać. Ale na litość boską, przez 13 lat naszego małżeństwa ja już tyle razy rozmawiałam, że język mi się zmęczył. Wiem, że to ja popełniłam błąd. Że zamiast od samego początku postawić sprawę jasno, nie udawać, że na dłuższą metę frajdę mi sprawia nadskakiwanie i robienie wszystkiego samej, to szłam w zaparte, aż żyłka mi pękła. Wróciłam oznajmiając, że to koniec. Koniec robienia wszystkiego samej. On trochę zaskoczony, ale zapewne z przekonaniem, że znowu mam TEN dzień, który zaraz minie, słuchał. Zrobiłam listę – on od dzisiaj płaci rachunki, dwa razy w tygodniu wozi dzieci na zajęcia, gotuje dwa razy w tygodniu, kiedy ja odbieram dzieci, wtedy też robi zakupy. Do niego należy czystość łazienki, przedpokoju i podłogi w całym mieszkaniu. I o praniu musi dwa razy w tygodniu pamiętać. Zastosowałam się do zasady, że facetowi trzeba prosto, jasno, na kartce, bez dodatkowego, według niego – zbędnego gadania. Omówiliśmy, w jakie dni za co kto będzie odpowiedzialny. Cały rozpisany plan zawisł na lodówce. I… się zaczęło. Wtorek – dzwonią dzieci, kiedy po nie będę. „Dzwońcie do taty, dzisiaj jego dzień” – spóźnił się, bo zapomniał, został dłużej w pracy, żeby z kumplem pogadać. Cóż… Dzieci czekały. W czwartek już pamiętał. Za to w środę nie mieliśmy nic do jedzenia, bo zapomniał zakupów. Nie ruszyłam palcem. Zabrałam dzieci na pizzę. On miał sobie coś wykombinować. „Widziałaś gdzieś moje czyste skarpetki?”. Spytałam, kiedy wstawiał pranie, bo minął tydzień i skoro on nie pamiętał o tym, żeby rzeczy wrzucić do pralki, ja przestałam prać jego ubrania, kiedy była moja kolej. „Ku*wa, co ta podłoga się tak klei” – kolejne. Mój wzrok tylko szedł w stronę lodówki i wiszącym na niej podziale obowiązków. Nie było mi łatwo. Uwierzcie, nie raz chciałam wziąć szmatę i ogarnąć mieszkanie, w łazience umyć zlew, wymienić ręczniki. Ale za każdym razem w pamięci przywoływałam ten pęknięty słoik buraczków i to, jak się wtedy czułam. Postąpiłam jak dorosły człowiek. Postawiłam sprawę jasno. Nie, że on się domyśli, że może zrozumie, że może zrobi. Nie – jasny podział obowiązków, do którego on musi się dostosować, bo nie będzie mieć co jeść, bo dzieci utkną w szkole, bo za chwilę nie zobaczy siebie w lustrze w łazience. Wysprzątał ją po dwóch tygodniach. Na błysk. Nie zapomniał o zakupach w kolejny poniedziałek. Po trzech tygodniach zadzwonił, czy mogę odebrać dzieci – nie mogę, bo robię zakupy i już nie mam siły. Odebrał I wiecie co, to nie była chwila mojego triumfu, pokazania mu, kto tu rządzi. Za każdy razem wszystko, do czego się zobowiązał przyjmowałam bez słowa, tak jak przez lata on przyjmował to ode mnie, jakby mu się należało. Jasne, że momentami było mi go nawet szkoda. Jaka paranoja, prawda? Jemy nigdy mnie szkoda nie było. Po sześciu tygodniach wiecie, co usłyszałam? „Przepraszam” – powiedział, kiedy już leżeliśmy w łóżku. „Przepraszam, ja tego zupełnie nie widziałem”… Popłakałam się jak dziecko. Puścił mi cały stres, całe napięcie, które towarzyszyło mi każdego dnia, żeby nie dać mu poznać, jak mi ciężko z tymi wszystkim emocjami, z byciem suką. Minęły cztery miesiące. Kartka na lodówce trochę wyblakła. Ale ten eksperyment się udał. Jakkolwiek idiotyczny by się nie wydawał. Piszę wam o tym, żebyście nie dały się wpędzić, jak ja w poczucie osamotnienia w tym, że wszystko mogę sama, bo pewnego dnia z równowagi wybije was słoik z buraczkami albo kubek rozlanej śmietany. I co wtedy zrobicie? Posprzątacie i ugotujecie obiad?

druga randka z facetem